Przeze mnie sprzędzony singiel:)
Farbowałam tak próbki tkanin (lnu i wełny), jak i włóczkę (zarówno własnoręcznie sprzędzioną jak i kupną), a także czesankę.
Wrzuciłam zabejcowaną włóczkę, część ufarbowałam bez jakiejkolwiek bejcy, później zastosowałam jeszcze kąpiel rozwijaną.
Wszystko na jednym wywarze, wydajność jego była wspaniała - po trzeciej kąpieli wciąż dawał żywe, ładne wybarwienie.
Czesanki. Zabejcowana i niezabejcowana. Zdjęcie troszkę zbyt żółte.
Włóczki. Tu z kolei jakby odrobinę za mało żółte w stosunku do rzeczywistości;d
Próbki tkanin od góry: len bez bejcy; len w kąpieli rozwijanej z ałunem; pod spodem len workowy bez bejcy. Niżej wełna z kąpieli rozwijanej, pod nią próbka niebejcowana. Różnica spora.
Wszystko razem, od najdelikatniejszych efektów (niebejcowany len w pierwszej kąpieli) po najżywsze (zabejcowana wcześniej włóczka w drugiej kąpieli). Jeden wywar a tyle różnych odcieni.
I jestem zadowolona z efektów. Piękne zielenie-żółcie daje brzoza, spektrum ich zacne, pewnie można by wyciągnąć z niej jeszcze więcej, bawiąc się różnymi odczynnikami.
Zasuszyłam już sporą ilość listków (dziękuję dziewczynom z zespołu które mi je znoszą zewsząd^^), więc festiwal Farbowanie Brzozą 2013 rozpoczęty:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz