Warunki spartańskie, drobne niedociągnięcia i weź-tu-kombinuj organizatorskie+deszcz. Ale co to dla nas;) Zdałam sobie sprawę że w palecie mojej jakoś nie gości żółty i zdecydowałam się po blisko rocznej przerwie (nie licząc jaj) sięgnąć po... łupiny cebuli. Tak wiem, na wczesne niehistoryczne. Ale mimo to, to tak wdzięczny, efektowny i łatwy w obsłudze barwnik, że z zaznaczeniem, że zdaję sobie sprawę że Słowianom cebuli niet, przyjemnie po nią czasem sięgnąć.
Szkoda tylko że przez deszcz nie dopilnowałam by mieć zdjęcia z samego farbowania:<
Radość i zabawa^^ Ten kawałek wyjmiemy szybciej, ten motek niech leży w kociołku długo, teraz dodać nieco ałunu... Jeszcze jedna próbka, co wyszła zielono-żółta.
I na dokładkę, zrobione przy okazji, foto części innych dokonań:) To jest to co lubię^^
Odświeżyłam też layout bloga. Jakiś taki duszny był poprzedni. Porobiłam etykiety, linki... Może chęć ulepszania blogosfery to jakieś odzwierciedlenie tego co dzieje się w realnej sferze? W życiu osobistym szykują mi się wielkie zmiany. Na lepsze:)