poniedziałek, 27 maja 2013

Cebula po długiej przerwie

W sobotę Ulfhoednar, czyli drużyna z grodu sopockiego robiła na owym grodzie kameralną imprezę, której motywem przewodnim były rzemiosła. Z tej okazji miałam tam swój kramik barwierski:) Aby urozmaicić nieco program i nie tylko pomachać ludziom przed oczami fragmentem dotychczasowych dokonań, spakowałam parę barwników, nieco surowej wełny, odczynniki i heja! Idziemy farbować pod chmurką:)

Warunki spartańskie, drobne niedociągnięcia i weź-tu-kombinuj organizatorskie+deszcz. Ale co to dla nas;) Zdałam sobie sprawę że w palecie mojej jakoś nie gości żółty i zdecydowałam się po blisko rocznej przerwie (nie licząc jaj) sięgnąć po... łupiny cebuli. Tak wiem, na wczesne niehistoryczne. Ale mimo to, to tak wdzięczny, efektowny i łatwy w obsłudze barwnik, że z zaznaczeniem, że zdaję sobie sprawę że Słowianom cebuli niet, przyjemnie po nią czasem sięgnąć.
Szkoda tylko że przez deszcz nie dopilnowałam by mieć zdjęcia z samego farbowania:<

Radość i zabawa^^ Ten kawałek wyjmiemy szybciej, ten motek niech leży w kociołku długo, teraz dodać nieco ałunu...
Jeszcze jedna próbka, co wyszła zielono-żółta. 

I na dokładkę, zrobione przy okazji, foto części innych dokonań:) To jest to co lubię^^

Odświeżyłam też layout bloga. Jakiś taki duszny był poprzedni. Porobiłam etykiety, linki... Może chęć ulepszania blogosfery to jakieś odzwierciedlenie tego co dzieje się w realnej sferze? W życiu osobistym szykują mi się wielkie zmiany. Na lepsze:)

piątek, 24 maja 2013

Farbowanie listkami brzozy

Naskubane jakoś zaraz po majówce. Farbowane świeżymi liścmi.


Przeze mnie sprzędzony singiel:)


Farbowałam tak próbki tkanin (lnu i wełny), jak i włóczkę (zarówno własnoręcznie sprzędzioną jak i kupną), a także czesankę.



Wrzuciłam zabejcowaną włóczkę, część ufarbowałam bez jakiejkolwiek bejcy, później zastosowałam jeszcze kąpiel rozwijaną.
Wszystko na jednym wywarze, wydajność jego była wspaniała - po trzeciej kąpieli wciąż dawał żywe, ładne wybarwienie.


 Czesanki. Zabejcowana i niezabejcowana. Zdjęcie troszkę zbyt żółte.


Włóczki. Tu z kolei jakby odrobinę za mało żółte w stosunku do rzeczywistości;d


 Próbki tkanin od góry: len bez bejcy; len w kąpieli rozwijanej z ałunem; pod spodem len workowy bez bejcy. Niżej wełna z kąpieli rozwijanej, pod nią próbka niebejcowana. Różnica spora.


Wszystko razem, od najdelikatniejszych efektów (niebejcowany len w pierwszej kąpieli) po najżywsze (zabejcowana wcześniej włóczka w drugiej kąpieli). Jeden wywar a tyle różnych odcieni.

Tesiowym zwyczajem, zamiast zrobić powiedzmy 300g jednego rodzaju włóczki w jednym kolorze, narobiłam wszystkiego po trochu:D

I jestem zadowolona z efektów. Piękne zielenie-żółcie daje brzoza, spektrum ich zacne, pewnie można by wyciągnąć z niej jeszcze więcej, bawiąc się różnymi odczynnikami.
Zasuszyłam już sporą ilość listków (dziękuję dziewczynom z zespołu które mi je znoszą zewsząd^^), więc festiwal Farbowanie Brzozą 2013 rozpoczęty:)